When the Sea 🌊 Calls - Cruising the Mediterranean #3 🇪🇸
"There comes a time in life when there is nothing else to do but to go your own way. A time to follow your dreams. A time to raise the sails of your own beliefs."
- The Dolphin: Story of the Dreamer - Sergio Bambaren.
🇵🇱 "Przychodzi w życiu moment, kiedy nie pozostaje nic innego, jak iść swoją drogą. Moment, by udać się tam, gdzie kierują cię marzenia. Moment, by postawić żagle swoich przekonań."
- Delfin - Sergio Bambaren
Morze nie dało o sobie zapomnieć. Nie odpuszało. Ciągneło. Miotało. Wołało. Lamentowało. Szarpało. Nie chciało mnie słuchać. Nie chciało czekać... Jeszcze świeżo w pamięci, w zwolnionym tępie, przesuwają się obrazy z ostatniego rejsu (czytaj więcej... The Zero Meridian ▶️). Przeprawa z Ibizy. Cztero metrowe fale 🌊. Wiatr 30 węzłów 💨. Prędkość🔝10 węzłów. ⛵️ 75 mil morskich w 10 godzin. Wachty co trzy godziny ⏱. Przekraczanie południka zerowego 0️⃣°0️⃣0️⃣'. Tego nie da się zapomnieć. Dla takich momentów warto marzyć i te marzenia spełniać. To było moje małe Volvo Ocean Race 💦. To było prawdziwe żeglarstwo.
Długo nie dałam się prosić 🌊. Ponownie rejs szkoleniowy, tym razem dwutygodniowy, ze sprawdzoną już szkołą żeglarską, na znanym już jachcie ⛵️ typu Bavaria 49 i po części już znanym akwenie. Port zaokrętowania tym razem Barcelona 🇪🇸. Choć załoga zupełnie nowa, to na pokładzie pojawiła się znajoma twarz skippera z poprzedniego rejsu 😄. I już wiedziałam, że i tym razem będzie się działo 🌪. Tym razem mogłam się przekonać co to znaczy nocna wachta 🌘, a szczególnie "psia wachta" czyli od godziny 3 do 6 rano. Czymże ja sobie na to zasłużyłam 😕? Choć moją pierwszą nocną wachtę przeżyłam w stylu "oczy na zapałki", to do kolejnych już byłam o wiele lepiej przygotowana. Nocne żeglowanie również ma swój urok. Wszystkie zmysły są wyostrzone 😱. Na horyzoncie, statki 🛳 rozświetlone jak bożonarodzeniowe choinki 🎄, przybierają nagle gigantyczne rozmiary. Szmery morza stają się niczym odgłosy nadchodzącego sztormu. W tym wszystkim rozgwieżdżone niebo ✨i nieśmiało zaglądający przez ramię księżyc 🌛. Pod pokładem śpi już załoga 😴. Tu nie można pozwolić sobie na błąd. Pełna koncentracja. Choć każda minuta to wieczność, a w głowie przewija się tysiące myśli na sekundę. W rękach ster ale i odpowiedzialność... odpowiedzialność za ludzi i jacht...
Pierwszy tydzień rejsu Barcelona-Palma de Mallorca-Valencia-Denia-Alicante, upłyną w dość spokojnych warunkach pogodowych, fale 🌊 niezbyt chętnie zaglądały na pokład, do 10 węzłów podstawy wiatru 💨, i do 15 węzłów w szkwałach, do tego piękne hiszpańskie słoneczko 🌤. Śniadanko "na kotwicy" ⚓️ przy Cova dels Bosch - I. Dragonera. Dyskusje tym razem o Ewie "kuszącej" mandarynkami 🍊. Nocne zwiedzanie Valencji 🌃. W Denii przerabialiśmy hiszpańską biurokrację 🗂... Godzinę trzeba było czekać na wejściu do mariny. A stojąc osobiście w biurze mariny, pani poprosiła, abyśmy wywołali ją z naszej łódki przez radio... 😂 no i do tego ten nieszczęsny kod pocztowy... Humor dopisywał i w drodze do Alicante, kiedy to delfiny 🐬 dały popis swoich artystycznych umiejętności. A skipper testował nasze umiejetności przy komendzie "Man-Over-Board". Alicante to już wylegiwanie się na słoneczku. 7 kilometrowa plaża San Juan 🏖 goszcząca pierwszych amatorów kąpieli słonecznych ale i wodnych prosto z Wysp Brytyjskich czy Skandynawii. W marinie częściowa wymiana załogi i przygotowanie jachtu na kolejny tydzień rejsu. Z czterech osób załogi i skipper, zostało nas teraz trzech załogantów i skipper.
Drugi tydzień żeglugi Alicante-Cartagena-Malaga w niczym już nie przypominał dotychczasowego sielankowego rejsu. Posejdon 🔱 przypomniał o sobie. Wpływając do Cartageny nie wiedzieliśmy jeszcze, co przygotował dla nas król mórz. Wieczorem sprawdzenie jeszcze pogody. Będą wymagające warunki, na pewno nie będzie to zabawa z nieobliczalnymi siłami natury, podstawa wiatru 20 węzłów, ale szkwały nawet do 40 węzłów, fale też mogą dać znać o sobie do 4 metrów. Ale z czasem miało być lepiej. Korzyścią miał być wiatr od lądu. Wybraliśmy marinę Agulias, ok. 40 mil morskich od Cartageny, tak abyśmy spokojnie mogli zdąrzyć z przprawą przed zachodem słońca. Cartagenę opuszczaliśmy o godzinie 11 przed południem. Przed nami 40 mil. Odrazu za główkami portu dostajemy pierwsze uderzenia wiatru. Dajemy Genuę. Szkwały są coraz częstsze i silniejsze. Nie jest łatwo na sterze. Mijamy stojące na kotwicy kontenerowiec i wycieczkowiec, złowieszczo tulące nas w swoim cieniu. Na horyzoncie cypel, może jak miniemy go, to trochę się uspokoi. Niebo chmurzy się. Przybiera groźne spojrzenie. Wzburzone morze częstuje nas czterometrowymi falami. A na sterze coraz ciężej. Mijamy cypel Cabo Tiñoso. Tu dopada nas kolejny szkwał, a z nieba zaczyna padać deszcz. Łódką kołysze już na wszystkie strony. Na szarym horyzoncie zarys kolejnego cypelka Cabo Cope, tam, za nim, będzie już nasz port. Może nam się uda. Już połowa nam została. Posejdon jednak nie odpuszcza. Zostaliśmy wplątani w sam środek sztormu 🌪. Pada hasło "fok sztormowy!" Wiatr i deszcz wbijają się w twarz niczym szpilki do akupuntury. Na sterze już walka i przekazuje ster skipperowi. Idę pod pokład i ląduje na deskach. Wszędzie mokro. Tyłek boli, ale nie ma czasu na liczenie siniaków. "Jaką mamy prędkość nad dnem?!" - krzyczy z kokpitu skipper. "Niecałe 2 węzły!" - podaje. Zapadła cisza. Wiatr gwiżdże sobie z nas. Spienione fale szarpią piętnasto-tonowym jachtem jak zwykłą łupiną orzecha. Deszcz tnie nasze twarze. Skipper podaje hasło "Zawracamy !"... Nikt nie dyskutuje. Nikt nie poddaje w wątpliwość podjętej decyzji. W ciszy wykonujemy zwrot i na Genui z wiatrem pędzimy w stronę Cartageny. Naszą Bavarią 49 bijemy kolejne rekordy prędkości, do 16,6 węzłów. O nasze bezpieczeństwo w drodze powrotnej zadbała eskorta... grupki delfinów. A zza chmur nieśmiało witało nas słońce. Do Cartageny wpłynęliśmy po 6 godzinach i 53 minutach, i przepłynięciu 37 mil morskich. Przy kolacji, każdy z nas przewijał film, klatka po klatce, w zwolnionym tępie. To była dobra lekcja. Zafascynowanie żeglarstwem, morzem, prędkością, siłą natury, podjęciem walki do końca, to jednak warto było przerobić tę lekcję. Konfrontacja z nieobliczalną naturą nauczyła, że warto czasami odpuścić, nie testować wytrzymałości ludzi i sprzętu, nie ryzykować życia załogi. Co byłoby w zamian? 40 mil...?
W Cartagenie przeczekaliśmy trzy doby niesprzyjającej pogody, choć czas nas naglił. Przed weekendem musieliśmy dopłynąć do Malagii. Czekało na nas ostatnie 200 mil morskiej żeglugi non stop. Długie 28 godzin. Na nocnej wachcie, ostatni koncert dyrygował Posejdon. "Pierwsze skrzypce" zagrały tym razem byłyskawice rozświetlające czarny horyzont, jak bębny w orkiestrze wtórowały grzmoty w takcie na 5. Jakby wciąż było mało, do koncertu dołączył deszczyk... Trzy godzinny koncert jednak przeszedł bez echa, jakby zabrakło solówki w ostatnim akcie, a my płyneliśmy dalej swoje. Nad ranem, schodząc z ostatniej wachty, myślami próbowałam ogarnąć całe dwa tygodnie rejsu. Nie było łatwo. Kosztowało wiele wysiłku fizycznego ale i odporności psychicznej. Nauczyło, aby nie lekceważyć potęgi żywiołów natury, a w umiejętny sposób reagować na zmieniającą się sytuację na morzu.
Dałam radę! Czas na kolejny stopień wtajemniczenia i kolejne mile morskie 💨⛵️🌊 👊🏻💦!!!
⛵️715 nautical miles
⏱⛵️ 134 hrs
⏱⛵️🌪 over 6°B. 26 hrs
🔝speed 16,6 kts
🔝💨 wind 20 kts
🔝💨 wind gusts 40 kts
⚓️ 🇪🇸
Barcelona - Puerto Olimpico 41°23.134' N 2°11.761' E
Cova dels Bosch - I. Dragonera - Mallorca 39°35.356' N 2°19.822' E
Palma de Mallorca - Real Club Nautico 39°33.754' N 2°37.940' E
Valencia - Marina Real Juan Carlos I 39°27.856' N 0°18.619' W
Denia 38°50.975' N 0°7.665' E
Alicante 38°19.582 'N 0°29.546' W
Cartagena 37°35.797' N 0°58.711' W
Malaga - Puerto Deportivo Benalmadena 36°35.747' N 4°31.039' W
Every STEP you take MOVES you FORWARD
- The Dolphin: Story of the Dreamer - Sergio Bambaren.
🇵🇱 "Przychodzi w życiu moment, kiedy nie pozostaje nic innego, jak iść swoją drogą. Moment, by udać się tam, gdzie kierują cię marzenia. Moment, by postawić żagle swoich przekonań."
- Delfin - Sergio Bambaren
Morze nie dało o sobie zapomnieć. Nie odpuszało. Ciągneło. Miotało. Wołało. Lamentowało. Szarpało. Nie chciało mnie słuchać. Nie chciało czekać... Jeszcze świeżo w pamięci, w zwolnionym tępie, przesuwają się obrazy z ostatniego rejsu (czytaj więcej... The Zero Meridian ▶️). Przeprawa z Ibizy. Cztero metrowe fale 🌊. Wiatr 30 węzłów 💨. Prędkość🔝10 węzłów. ⛵️ 75 mil morskich w 10 godzin. Wachty co trzy godziny ⏱. Przekraczanie południka zerowego 0️⃣°0️⃣0️⃣'. Tego nie da się zapomnieć. Dla takich momentów warto marzyć i te marzenia spełniać. To było moje małe Volvo Ocean Race 💦. To było prawdziwe żeglarstwo.
Długo nie dałam się prosić 🌊. Ponownie rejs szkoleniowy, tym razem dwutygodniowy, ze sprawdzoną już szkołą żeglarską, na znanym już jachcie ⛵️ typu Bavaria 49 i po części już znanym akwenie. Port zaokrętowania tym razem Barcelona 🇪🇸. Choć załoga zupełnie nowa, to na pokładzie pojawiła się znajoma twarz skippera z poprzedniego rejsu 😄. I już wiedziałam, że i tym razem będzie się działo 🌪. Tym razem mogłam się przekonać co to znaczy nocna wachta 🌘, a szczególnie "psia wachta" czyli od godziny 3 do 6 rano. Czymże ja sobie na to zasłużyłam 😕? Choć moją pierwszą nocną wachtę przeżyłam w stylu "oczy na zapałki", to do kolejnych już byłam o wiele lepiej przygotowana. Nocne żeglowanie również ma swój urok. Wszystkie zmysły są wyostrzone 😱. Na horyzoncie, statki 🛳 rozświetlone jak bożonarodzeniowe choinki 🎄, przybierają nagle gigantyczne rozmiary. Szmery morza stają się niczym odgłosy nadchodzącego sztormu. W tym wszystkim rozgwieżdżone niebo ✨i nieśmiało zaglądający przez ramię księżyc 🌛. Pod pokładem śpi już załoga 😴. Tu nie można pozwolić sobie na błąd. Pełna koncentracja. Choć każda minuta to wieczność, a w głowie przewija się tysiące myśli na sekundę. W rękach ster ale i odpowiedzialność... odpowiedzialność za ludzi i jacht...
Pierwszy tydzień rejsu Barcelona-Palma de Mallorca-Valencia-Denia-Alicante, upłyną w dość spokojnych warunkach pogodowych, fale 🌊 niezbyt chętnie zaglądały na pokład, do 10 węzłów podstawy wiatru 💨, i do 15 węzłów w szkwałach, do tego piękne hiszpańskie słoneczko 🌤. Śniadanko "na kotwicy" ⚓️ przy Cova dels Bosch - I. Dragonera. Dyskusje tym razem o Ewie "kuszącej" mandarynkami 🍊. Nocne zwiedzanie Valencji 🌃. W Denii przerabialiśmy hiszpańską biurokrację 🗂... Godzinę trzeba było czekać na wejściu do mariny. A stojąc osobiście w biurze mariny, pani poprosiła, abyśmy wywołali ją z naszej łódki przez radio... 😂 no i do tego ten nieszczęsny kod pocztowy... Humor dopisywał i w drodze do Alicante, kiedy to delfiny 🐬 dały popis swoich artystycznych umiejętności. A skipper testował nasze umiejetności przy komendzie "Man-Over-Board". Alicante to już wylegiwanie się na słoneczku. 7 kilometrowa plaża San Juan 🏖 goszcząca pierwszych amatorów kąpieli słonecznych ale i wodnych prosto z Wysp Brytyjskich czy Skandynawii. W marinie częściowa wymiana załogi i przygotowanie jachtu na kolejny tydzień rejsu. Z czterech osób załogi i skipper, zostało nas teraz trzech załogantów i skipper.
Barcelona 🇪🇸 |
Palma de Mallorca 🇪🇸 |
Valencia 🇪🇸 |
Denia 🇪🇸 |
Drugi tydzień żeglugi Alicante-Cartagena-Malaga w niczym już nie przypominał dotychczasowego sielankowego rejsu. Posejdon 🔱 przypomniał o sobie. Wpływając do Cartageny nie wiedzieliśmy jeszcze, co przygotował dla nas król mórz. Wieczorem sprawdzenie jeszcze pogody. Będą wymagające warunki, na pewno nie będzie to zabawa z nieobliczalnymi siłami natury, podstawa wiatru 20 węzłów, ale szkwały nawet do 40 węzłów, fale też mogą dać znać o sobie do 4 metrów. Ale z czasem miało być lepiej. Korzyścią miał być wiatr od lądu. Wybraliśmy marinę Agulias, ok. 40 mil morskich od Cartageny, tak abyśmy spokojnie mogli zdąrzyć z przprawą przed zachodem słońca. Cartagenę opuszczaliśmy o godzinie 11 przed południem. Przed nami 40 mil. Odrazu za główkami portu dostajemy pierwsze uderzenia wiatru. Dajemy Genuę. Szkwały są coraz częstsze i silniejsze. Nie jest łatwo na sterze. Mijamy stojące na kotwicy kontenerowiec i wycieczkowiec, złowieszczo tulące nas w swoim cieniu. Na horyzoncie cypel, może jak miniemy go, to trochę się uspokoi. Niebo chmurzy się. Przybiera groźne spojrzenie. Wzburzone morze częstuje nas czterometrowymi falami. A na sterze coraz ciężej. Mijamy cypel Cabo Tiñoso. Tu dopada nas kolejny szkwał, a z nieba zaczyna padać deszcz. Łódką kołysze już na wszystkie strony. Na szarym horyzoncie zarys kolejnego cypelka Cabo Cope, tam, za nim, będzie już nasz port. Może nam się uda. Już połowa nam została. Posejdon jednak nie odpuszcza. Zostaliśmy wplątani w sam środek sztormu 🌪. Pada hasło "fok sztormowy!" Wiatr i deszcz wbijają się w twarz niczym szpilki do akupuntury. Na sterze już walka i przekazuje ster skipperowi. Idę pod pokład i ląduje na deskach. Wszędzie mokro. Tyłek boli, ale nie ma czasu na liczenie siniaków. "Jaką mamy prędkość nad dnem?!" - krzyczy z kokpitu skipper. "Niecałe 2 węzły!" - podaje. Zapadła cisza. Wiatr gwiżdże sobie z nas. Spienione fale szarpią piętnasto-tonowym jachtem jak zwykłą łupiną orzecha. Deszcz tnie nasze twarze. Skipper podaje hasło "Zawracamy !"... Nikt nie dyskutuje. Nikt nie poddaje w wątpliwość podjętej decyzji. W ciszy wykonujemy zwrot i na Genui z wiatrem pędzimy w stronę Cartageny. Naszą Bavarią 49 bijemy kolejne rekordy prędkości, do 16,6 węzłów. O nasze bezpieczeństwo w drodze powrotnej zadbała eskorta... grupki delfinów. A zza chmur nieśmiało witało nas słońce. Do Cartageny wpłynęliśmy po 6 godzinach i 53 minutach, i przepłynięciu 37 mil morskich. Przy kolacji, każdy z nas przewijał film, klatka po klatce, w zwolnionym tępie. To była dobra lekcja. Zafascynowanie żeglarstwem, morzem, prędkością, siłą natury, podjęciem walki do końca, to jednak warto było przerobić tę lekcję. Konfrontacja z nieobliczalną naturą nauczyła, że warto czasami odpuścić, nie testować wytrzymałości ludzi i sprzętu, nie ryzykować życia załogi. Co byłoby w zamian? 40 mil...?
Cartagena 🇪🇸 |
Dałam radę! Czas na kolejny stopień wtajemniczenia i kolejne mile morskie 💨⛵️🌊 👊🏻💦!!!
Malaga 🇪🇸 |
⛵️715 nautical miles
⏱⛵️ 134 hrs
⏱⛵️🌪 over 6°B. 26 hrs
🔝speed 16,6 kts
🔝💨 wind 20 kts
🔝💨 wind gusts 40 kts
⚓️ 🇪🇸
Barcelona - Puerto Olimpico 41°23.134' N 2°11.761' E
Cova dels Bosch - I. Dragonera - Mallorca 39°35.356' N 2°19.822' E
Palma de Mallorca - Real Club Nautico 39°33.754' N 2°37.940' E
Valencia - Marina Real Juan Carlos I 39°27.856' N 0°18.619' W
Denia 38°50.975' N 0°7.665' E
Alicante 38°19.582 'N 0°29.546' W
Cartagena 37°35.797' N 0°58.711' W
Malaga - Puerto Deportivo Benalmadena 36°35.747' N 4°31.039' W
Every STEP you take MOVES you FORWARD
Comments
Post a Comment